Wielu mieszkańców Włocławka zadaje sobie pytanie – dlaczego nasi radni tak często głosują wbrew interesowi lokalnej społeczności? Czy to brak kompetencji, odwagi, a może niezrozumienie realnych potrzeb miasta?

W rzeczywistości problem sięga głębiej. Dotyczy bowiem samego mechanizmu funkcjonowania lokalnego samorządu – mechanizmu, który coraz częściej ma niewiele wspólnego z demokracją, a coraz więcej z systemem sterowanej lojalności partyjnej.

Pozory demokracji – samorząd sterowany, nie reprezentacyjny

Z założenia samorząd powinien reprezentować mieszkańców i działać w ich imieniu. Niestety, we Włocławku mamy do czynienia z demokracją wyłącznie z nazwy. To system sterowany, w którym nie liczy się głos obywateli, lecz lojalność wobec partyjnych liderów. Kandydaci na radnych są dobierani nie ze względu na wizję dla miasta czy kompetencje, ale według stopnia podporządkowania.

Na listy nie za pomysły, lecz za uległość

Osoby, które trafiają na listy wyborcze, często zawdzięczają to nie dorobkowi społecznemu, a politycznej lojalności. Liderzy partyjni nie tolerują niezależności – samodzielność, własne inicjatywy czy głosowanie według sumienia są postrzegane jako zagrożenie dla hierarchii. W rezultacie mieszkańcy wybierają przedstawicieli, którzy w rzeczywistości nie reprezentują ich interesów.

Nagrody za posłuszeństwo – nie za pracę dla miasta

Ci, którzy najwierniej realizują wolę partyjnych przełożonych, są premiowani. Nie za skuteczność w pracy na rzecz mieszkańców, lecz za posłuszeństwo. Przykładem mogą być Ewelina Brodzińska i Arkadiusz Piasecki – osoby, które mimo braku widocznych osiągnięć na rzecz miasta, objęły ważne funkcje, dzięki bezwarunkowej lojalności wobec struktur partyjnych. W tym systemie to nie jakość działania się liczy, ale podporządkowanie.

Klub Radnych KO – przykład działania układu

Włocławski Klub Radnych Koalicji Obywatelskiej jest dobitnym przykładem tego, jak działają lokalne układy. Ton nadają tam doświadczone działaczki – Domicela Kopaczewska i Ewa Szczepańska. To one, dzięki politycznemu doświadczeniu i znajomości lokalnych układów, sterują decyzjami klubu. Młodsi radni, często bez zaplecza i niezależności, nie mają szansy na samodzielność – stają się wykonawcami, nie reprezentantami.

Demokracja czy demokratura? Czas powiedzieć prawdę

Włocławska Rada Miasta coraz częściej przypomina teatr polityczny – role są rozdane wcześniej, a głosowania to formalność. Mieszkańcy czują się pomijani, sfrustrowani i wykluczeni. Wybierają radnych, ale ci realizują nie ich wolę, lecz interes partyjnych struktur. Czy to jeszcze demokracja? A może już demokratura – system z demokratyczną fasadą, ale autorytarnym duchem?